Chyba każdy już widział parodię reklamy jednej z kabareciarek o leku ba ból, która okrążyła Internet z prędkością światła. Przyznam, że natknęłam się na nią w chwili, kiedy dokonywałam przewartościowania swojego życia.
Tak, koniec roku wpływa na mnie refleksyjnie. Chyba mamy już zaprogramowane robienie podsumowań i snucie planów na lepszy nadchodzący rok. W każdym razie ja tak mam i grudzień mija mi właśnie w ten sposób.
Kilka dni temu wróciłam z pracy kompletnie wykończona. Stres zaczyna solidnie dawać mi we znaki, a i w prywatnym życiu nie jest kolorowo (kto chce wracać po ciężkim dniu do pustego mieszkania, gdzie tylko kocie miauczenie pełne pretensji i wyrzutów wypełnia przestrzeń?). Konto w banku wyczyszczone z okazji zbliżających się Świąt. Planów na Sylwestra żadnych, bo zabawa wśród par dla singielki to średnio fajna opcja…
Nie zauważyłam, kiedy ta lista w mojej głowie sama zaczęła się powiększać, aż urosła do takich rozmiarów, że wszystko zaczęło być ponad moje siły i totalnie mnie przerastać. Deprecha, jak nic.
Aż tu nagle przełączając programy w TV zobaczyłam jedną z tych reklam fundacji TVN czy Polsat z niepełnosprawnym, ale uśmiechniętym chłopcem, którego marzeniem było, aby zostać adwokatem…
Kurczę. Wiem, że problem problemowi nierówny i każdy się zmaga ze swoim marnym istnieniem. Ale skoro chłopiec, który nie może samodzielnie się nawet ubrać, potrafi codziennie uśmiechnąć się do życia, to czemu ja nie potrafię?
A przecież Kobieta Idealna nie chodzi z nosem zwieszonym na kwintę i nie strzela fochem na cały świat!
Dlatego zaczęłam od nowa. Na każdy mój problem mówię sobie „weź niepie****”. Póki co – działa. Ale co będzie dalej? Na pewno dam znać 😉