Nowy rok, nowe postanowienia

Koniec roku! Aż korci, żeby zacząć od początku, spisać sobie listę postanowień i dążyć do stawania się lepszym człowiekiem. Wszystko po to, żeby pod koniec kolejnego nie czuć tego, co zwykle. Rozczarowania, wstydu (zwłaszcza, jeśli ktoś swoje postanowienia dzielił z otoczeniem), depresji.

Bo po to właśnie są noworoczne postanowienia. Pozwalają nam poczuć się trochę lepiej na myśl o tym, że od 1 stycznia będziemy nowymi ludźmi i kolejny rok nie skończy się tak samo, jak ten i poprzedni…

Ale tak naprawdę, ile postanowień udało wam się dotrzymać? Kiedykolwiek?

Okazuje się, że ci wszyscy specjaliści, terapeuci i coachowie mają rację – zbyt duża ilość zbyt ogólnych celów nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dlatego dla odmiany postanowiłam, że w 2017 r. ograniczę się tylko do JEDNEGO postanowienia.

Łatwo nie było. Chcę przecież zdrowiej się odżywiać, regularnie ćwiczyć (chcąc, nie chcąc, bez względu na dobre geny, ciało wiotczeje i zdradza pierwsze oznaki wieku), być lepszą przyjaciółką, rozwijać swoje umiejętności i wiedzę. Itede itepe. Jak z tego natłoku wybrać jedną rzecz, którą potraktuję całkowicie poważnie i dzięki której odmienię swoje życie?

Na szczęście oświeciło mnie. Złożyło się na to kilka różnych, pozornie niepowiązanych wydarzeń oraz kilka informacji, które dotarły do mnie za pomocą kilku kanałów. Otóż okazało się, że w zasadzie wszystko, czego mi potrzeba do życia, już mam. Jedyne, czego nie mam, to – uwaga, uwaga – szczęście! Nie czuję się szczęśliwa. Nie dlatego, że czegoś mi brakuje. Po prostu. Nie umiem być szczęśliwa.

Dlatego w nowym roku postanowiłam być szczęśliwą.

Oczywiście, zgodnie z wszelkimi teoriami, takie postanowienie nie jest nic warte. Znalazłam więc sposób, w jaki mogę to szczęście osiągnąć. Otóż tym sposobem jest…

… trening uważności!

Tak. Zdiagnozowałam u siebie bardzo powszechną przypadłość, jaką jest rozpamiętywanie przeszłości, zbytnie skupianie się na przyszłości, która może nigdy nie nadejść, użalanie się nad błędami i tym, że moje życie kompletnie nie wygląda tak, jak je sobie wymarzyłam (w końcu nie jestem bogata, pożądana ani nawet uwielbiana). Postanowiłam z tym skończyć. Tym, czego potrzebuję, jest skupienie się na teraźniejszości, akceptowanie jej, cieszenie się nią czy wręcz bycie za nią wdzięczną.

I to planuję czynić.

Wyposażyłam się nawet w niezbędniki w postaci poradników różnego rodzaju.

W 2017 będę się więc cieszyć życiem. I bardzo się z tego powodu cieszę!

I gorąco zachęcam do podążania moim śladem. Nie mam na myśli treningu uważności, ale właśnie skupienia się na jednym jedynym małym (wielkim) postanowieniu. Co by to było?

Dodaj komentarz