Alternatywa dla Walentynek?

Kolejny rok, kolejny luty i po raz kolejny sama na Walentynki. I chyba zaczyna mi to już przeszkadzać.W związku z tym podjęłam pierwszy, trochę leniwy, ale jednak krok ku odnalezieniu tej mojej drugiej połówki, która błąka się gdzieś po świecie taka niekompletna. Założyłam konto na Tinderze.

Wnioski? Gorrrrąco ODRADZAM!

Nie dość, że cholerstwo jest teraz najwyraźniej płatne, to wybór też średni. A że w wersji płatnej można wybrać inną lokalizację, niż własne miejsce zamieszkania, wyświetla mi się dużo profili Niemców, Francuzów, Anglików, ba, nawet Amerykanów. Nie wierzę w związki na odległość, nie zamierzam przeprowadzać się za granicę, więc wszyscy ci panowie odpadają w przedbiegach. Co wiąże się z tym, że jeszcze mniej interesujących osób widzę na swoim ekranie.

Co gorsza, najwyraźniej Tinder chce zróżnicować opłaty i pobierać więcej od singli po 30-tce. Skandal! Że niby jesteśmy bardziej zdesperowani??? I na tym Tinder chce oprzeć swój plan biznesowy? Co jak co, ale na pewno nie jest to platforma przyjazna osobom samotnym.

Zniechęciłam się. Być może znajdę coś innego, ale póki co, nie mam zapału. Konta na razie nie usuwam, koresponduję z dwoma osobnikami, ale raczej do niczego to nie doprowadzi. U mężczyzn szukam przede wszystkim zaradności. Poczucie humoru też jest w cenie, ale musi być przynajmniej minimum jakiejś ambicji. A pod tym względem pustka…

Muszę więc przyjąć do wiadomości, że kolejne Walentynki spędzę sama. Pomyślałam sobie, że wcale nie oznacza to, że nie mogę świętować. Może nie same Walentynki, bo mało kto wie, ale 15 lutego jest Dzień Singla. I uważam, że firmy bardzo dużo tracą, nie promując tego wydarzenia.

A 14 lutego? Poświętuję moją miłość własną do samej siebie. I tym sposobem będę świętować dwa dni z rzędu:D Tak to sobie obmyśliłam. W końcu zasługuję 🙂

Dodaj komentarz