Czy to wypada czy nie wypada, czyli dylematy trzydziestki

Jest taki temat, który szczególnie zaprząta mi ostatnio głowę, a mianowicie – co takiej trzydziestoletniej kobiecie, jak ja, wypada? Spędzam ostatnio dużo czasu na imprezach, nie żałuję sobie alkoholu, a ponieważ bardzo dużo pracuję, wręcz uważam, że tyle mi się od życia należy, żeby się pobawić. Mimo to, zastanawiam się, czy trochę nie przesadzam chwilami, bo chyba powinnam być już trochę bardziej, hmm, dojrzała…?

Wiem, że ludzie generalnie dzielą się na tych, którzy uważają, że zawsze należy zachowywać się stosownie do wieku oraz na tych, którzy mają to gdzieś. Ja chyba jestem gdzieś pośrodku. Nie wiem tylko, jakie są ogólnie przyjęte normy dla trzydziestek, w związku z czym trudno mi to akurat wypośrodkować.

No wiadomo, taniec na barze, całowanie się na parkiecie z nieznajomymi, rzyganie na chodniku – tego raczej nie wypada kobiecie w wieku 30 lat. W zasadzie zaryzykowałabym stwierdzenie, że to nie wypada żadnej kobiecie. Ani mężczyźnie.

A z drugiej strony – dlaczego?

Czuję się trochę, jak Alicja w krainie czarów. Wpadłam nagle do dziury czasoprzestrzennej i jak z niej wypadłam, miałam już 30-tkę na karku. W głębi serca czuję się jednak na 21 lat. Wtedy nie zastanawiałam się, co mi wypada, a co nie. Chociaż może wtedy byłam trochę spokojniejsza… Przeżywam teraz drugą młodość, jakbym wiedziała, że to moje ostatnie podrygi.

Czemu ostatnie? Bo już jak wyobrażę sobie siebie za 10 lat szalejącą na parkiecie, to wydaje mi się to odrobinę żałosne.

Ale z drugiej strony – dlaczego?

Dodaj komentarz