Nie chcę dziecka, wolę kota

A co! Niby dlaczego nie? Bo stereotypy? Bo samotna i trzydziestka, to od razu stara panna z kotami? Jak to jest, że kiedy byłam w związku, to kot w domu był czymś normalnym, a teraz kiedy zostałam sama, wiele osób patrzy na to podejrzliwie? Mając faceta, mogłabym mieć ich ze trzy i nikt by nic złego nie powiedział ani nawet nie pomyślał. A teraz? Nawet jeden to dużo.

I przyznam, że strasznie mnie to wkurza. Bo chyba jest różnica między kobietą obsesyjnie kochającą swoje dziecko a kobietą, która publicznie przyznaje się, że kocha swojego kota? No przepraszam bardzo, ale skoro ja nie opowiadam ludziom o tym, co zabawnego zrobiło moje zwierzę, to dlaczego muszę wysłuchiwać, jakie to dzieci moich znajomych (przyjaciołom przebaczam) są super cudowne i jak słodko śpią, jedzą, pierdzą i bekają?

Czemu można zwariować na punkcie swojego dziecka, co jest niezdrowe zarówno dla matki, jak i tego nieszczęsnego dzieciaka i to jest społecznie akceptowane, a mała wzmianka o kocie to już powód do żartów? (Dodam, że psów to nie dotyczy, psy są poza tym dziwnym układem.) Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że tak jak niektórzy nie lubią kotów, tak inni nie lubią dzieci i zmuszają nas do wysłuchiwania zajebiście ciekawych historii na ich temat? I dlaczego w końcu – pytam się – czują się z tego powodu lepsi??? Szczerze mówiąc, ja wysłałabym na leczenie każdą kobietę, która zaraz po urodzeniu dziecka:

  • zmienia swoje zdjęcie profilowe na zdjęcie niemowlaka, a później w miarę, jak rośnie odpowiednio często je aktualizuje (serio, jak masz w profilu zdjęcie dziecka i wysyłasz znajomym zaproszenie, to to naprawdę dziwnie wygląda…),
  • zamieszcza więcej niż jeden post w tygodniu o swoim dziecku,
  • zamieszcza zdjęcia nagiego dziecka!!!,
  • w towarzystwie opowiada tylko o nim,
  • opowiadając o nim zachwyca się nad nim, jakby było chodzącym cudem (każde dziecko najpierw pełza, potem raczkuje, potem staje na nogach – tak to wygląda, to naprawdę nie jest żaden wyczyn!),
  • podporządkowuje pod nie wszystko: plan dnia, godziny spotkań z przyjaciółmi, posiłki, nawet temperaturę w pomieszczeniu,
  • przestała kupować sobie ubrania czy fundować inne przyjemności, bo „woli wydać na dziecko”,
  • nie może żyć bez niego przez 60 minut.

Wiem, wiem. Teraz tak mówię, a pewnie też mi się kiedyś jakieś dziecko trafi i wtedy zmienię zdanie. No cóż, tak to widzę w tej chwili. Między kociarzami i mugolami są podwójne standardy, które są dla nas krzywdzące. Na szczęście drażni mnie to tylko, kiedy się nad tym głębiej zastanawiam. To krótkie chwile z mojego życia. Większość spędzam z moim kotem :p

Dodaj komentarz